Mistyczna Brama

Przekaz Marii Magdaleny cz.III Wezwanie Świętej Góry

czanel pm3 001

Obudziło mnie przedzierające się do izby Słońce. Uśmiechnęłam się do Słońca i przeciągnąwszy się poczułam, iż mimo tak dramatycznego przebiegu poprzedniego dnia i krótkiej nocy, moje ciało było nad wyraz wypoczęte. Czułam jak moje czakry intensywnie wibrują, a nogi same podrywają się by wstać.  Wyśpiewałam więc swoje poranne Pieśni do Wielkiej Matki i poszłam napić się wody. Chciałam  wymknąć się niepostrzeżenie unikając budzenia domowników, ale ku mojemu zdziwieniu moja przyszła podopieczna była już przy palenisku i podała mi jeszcze ciepły, świeżo upieczony chleb i czarkę mleka.
Przyjęłam ten posiłek z wdzięcznością, wiedząc jak ubogie jest obejście mojej wybawczyni.
Jadłam szybko, czując wewnętrzny przekaz, bym szła już na górę, wzięłam więc swoje rzeczy, a dziewczyna poprosiła - o Pani, twoje rzeczy są ciężkie, jeśli pozwolisz odprowadzę cię przynajmniej przez część drogi na górę.
- Czy jesteś pewna że chcesz tam iść? - zapytałam.

- Czas mi chyba przygotowywać się na służbę do świątyni - odparła - sama Twa obecność jest już dla mnie nauką.

- Możesz odprowadzić mnie kawałek, pamiętaj jednak że kiedy usłyszę przekaz, będziesz musiała wrócić. By wypełniło się dla mnie to, co stać się musi, powinnam jak i inne moje siostry pielgrzymować samotnie, składając w ofierze swój trud. Kiedy kroczy się świadomie w samotności, każdy krok daje możliwość modlitwy, przynosi refleksję i inspirację do praktyki. 

- Niechaj błogosławiony będzie dom Twojej matki, a Niebiańscy strażnicy zawsze dbają o was. Niechaj Wielka Matka niesie wam obfitość, a na waszej drodze stają szlachetni i szczodrzy ludzie - wypowiedziałam błogosławieństwo i namaściłam świętym olejkiem czoła maluchów oraz ich siostry. Zaś dla matki, która od świtu była już w polu, zostawiłam srebrną monetę i drogocenną mirrę. Był to skromny dar za to, że ta prosta, uczciwa kobieta tak szczodrze mnie przyjęła, nie zważając na swoją biedę, podczas gdy cała społeczność mnie odrzuciła.

- Wyruszajmy zatem, zanim słońce nie będzie za wysoko - powiedziałam do przyszłej młodej kapłanki, która z radością podniosła mój wypełniony po brzegi kosz z darami. Jestem silna - rzekła do mnie - od lat noszę na rękach moich młodszych braci i pomagam mamie w polu, to i z tym także sobie poradzę.
Ruszyłyśmy w miarowym tempie idąc dłuższy czas w ciszy, prosiłam Izydę i Święte Matki o to, aby wsparły mnie w drodze i natchnęły myślą o tym, jak w najlepszy sposób złożyć ofiarę w miejscu kobiecego kultu.  Szłyśmy i szłyśmy, a ja skupiałam się na okolicach swojego serca, w którym na samą myśl o Rabbim zaczynała budzić się radość, a z Niebios spływał na mnie obłok światła. Jakże byłam mu wdzięczna za to, co zrobił wczoraj ratując, nie tylko moje życie, ale także wielowiekowy przekaz Kobiecej Mocy, który niosły w sobie Kapłanki z mojej linii. Gdyby ten Rabbi, którego zwali też Yoshua nie dotarł we właściwym momencie na miejsce egzekucji, przez długie lata żadna z moich duchowych sióstr nie odważyłaby się wrócić tu, by praktykować w miejscu naszych Pramatek. W miejscu, skąd  pochodzi genetyczna linia przekazu wszystkich uczących się w Egipcie kapłanek naszej Ziemi. W ten sposób straciłybyśmy łączność z naszą macieżą, co więcej nie mogłybyśmy nawet zawieść do świątyni ziemi z tego jakże świętego miejsca przebudzenia, w którym zanim nastąpiła władza męskich kapłanów, tysiące młodych kobiet było inicjowanych, a ich pierwsza miesięczna krew spływała w hołdzie Bogini Inanie wprost do Świętej Ziemi. To właśnie ze względu na tą tajemną kobiecą moc, wiedzę tą oficjalnie tutaj zakazano, a kapłani zrobili wszystko, by popadła ona w  zapomnienie.

Kapłanki Boskiej Izis były znienawidzonymi nośniczkami tajemnej wiedzy o Kobiecej Mocy, której siła pochodząca wprost z serca była po wielokroć mocniejsza od manipulacyjnej siły rządzących od dawna męskich patriarchów. Stanowiłyśmy dla nich tak wielkie niebezpieczeństwo, że zrobiono z nas kobiety upadłe i oddające się lubieżnie każdemu napotkanemu mężczyźnie, co według lokalnego prawa było zakazane. Dzięki temu Kapłani straszyli nami ludzi, ale przede wszystkim znaleźli powód, aby chwytać nas i zgodnie z prawem uśmiercać za naszą grzeszną naturę. Łatwo domyśleć się zatem, iż kapłanki musiały używać forteli, podróżując w przebraniu, a często i w asyście mężczyzny, który uwiarygadniał ich małżeński stan.
Moje poprzedniczki ukrywały już w podróży swoją rytualną biżuterię i malowidła, zwykle nosząc je w sprytnie uszytych torebkach zawieszonych pod spódnicami. Najmniejsza oznaka śmiałości wobec mężczyzn, na przykład, zbyt długie patrzenie im w oczy uznawane mogło być za nieobyczajne i grozić chłostą, szczególnie wtedy gdy postępująca w ten sposób kobieta wykazała się zbyt wielką wiedzą lub mądrością słowa. To powiększało władzę kapłanów, którzy byli na tyle bogaci, iż mogli szczodrze opłacać rzymskich urzędników. Ci zresztą, nie bardzo interesowali się innymi niż swoje, tradycjami religijnymi, zostawiając ten obszar pod władzą miejscowych duchownych. Prawdę mówiąc, rzymskim administratorom prowincji nawet na rękę było to, że kapłani eliminowali potencjalne prostytutki, które wymykały się spod podatkowej kontroli imperium na terenach zamieszkałych przez rodowitych Rzymian. W ten sposób mogli mieć pewność, że wysyłani tu na służbę żołnierze zachowają wierność swoim kobietom, a przede wszystkim wrócą do kraju jako zdrowi i w pełni płodni mężczyźni. Tak więc, eliminowanie Kobiet Mocy i czynienie z nich ladacznic było wspólnym interesem Rzymian i Kapłanów.
Szłam tak myśląc o wszystkim w milczeniu, skupiona na każdym kolejnym kroku, gdy poczułam, że cisza choć przyjazna dla mnie, staje się nieznośną dla mej młodej towarzyszki. Czułam, że męczy ją cisza ma bowiem pierwszy raz okazję uczestniczyć w rytualnej drodze kobiet, a każdy przydrożny kamień mogłaby jej opowiedzieć o tym, jak wiele matek, córek, ciotek i sióstr szło tędy głownie wieczorami i nocami by w świętej przestrzeni Kobiecej Góry złożyć cześć Bogini Inanie. Moja towarzyszka starała się jednak być dyskretną młodą kobietą, która nie łamie nie znanych jej jeszcze zasad. Choć na jej twarzy widać było, że sprawia jej to dużą trudność.

Myśląc o tym odwróciłam się do niej i zapytałam - cóż tak zaprząta Twoje myśli, że aż wyrywa się z Twojego serca, Rachelo?

- Ach Pani - zapytała z niepewnością w głosie - powiedz mi proszę, dlaczego właśnie wśród licznych gór, kapłanki wybrały tą jedną na to by składać dary?
- To bardzo stara tradycja Rachelo. Wiele wieków temu, kiedy na naszej Ziemi czczono jeszcze Boginię Inanę, Matkę wszystkich kobiet. Odbywająca daleką podróż księżniczka zatrzymała się w drodze do swego oblubieńca na nocny postój niedaleko góry wraz ze swoim okazałym orszakiem. Jak powiadają, noc była wówczas wyjątkowo piękna, a księżniczkę obudził śpiew kobiety, który dochodził wprost z góry. Usiadła na posłaniu, zbudziła swoją najbliższą służącą, która była dla niej niczym duchowa siostra i zapytała ją czy i ona też słyszy ten niezwykłej natury kobiecy głos dobiegający wprost z góry. Ale oddana jej całym sercem dziewczyna powiedziała: nie słyszę nic, to zapewne sen cię obudził, moja Pani. Światło księżyca jest dziś tak silne, że może powodować dziwne stany. Księżniczka jednak upierała się, by poszukać tej która śpiewa.
Kiedy wyszły z namiotu, z nieba spłynęła księżycowa łuna, która jasno rozświetliła drogę na górę. Służąca zdołała ledwo narzucić swojej Pani płaszcz na plecy i zabrać ze sobą mały tobołek z jedzeniem i winem, ledwo doganiając księżniczkę, która szła już w dziwnym uniesieniu po księżycowej drodze, a wokół panowała taka cisza, że cała straż spała niczym zaklęta tym niezwykłym księżycowym światłem.
Poszły więc w górę, wspinając się po jej dzikim zboczu, nie bez wysiłku. Kiedy księżniczka dotarła na szczyt była zmęczona i serce mocno waliło jej w piersiach, ale na jej twarzy malował się uśmiech. Szczyt góry zdobiło wielkie i rozłożyste drzewo nieznanego jej gatunku, którego srebrzysty szelest zachęcił księżniczkę by usiadła pod nim. I choć w kraju, z którego pochodziła nie było tradycji składania darów, księżniczka intuicyjnie chwyciła przyniesione przez służkę słodkości i wzniosła je do Nocnego Nieba ofiarowując je Złotoustej Pani tej Góry, której śpiew zbudził jej duszę tej nocy, Ofiarowała je też Księżycowej Matce, której blask uczynił dla niej bezpieczną drogę tej nocy na szczyt.
Wino zaś rozlała wokół drzewa, czyniąc rytualny krąg, dziękując Pani Ciemności za to, że jej moc uśpiła wszelkie jadowite zwierzęta i rozchylała gałęzie kolczastych krzewów, tak że obydwie bezpiecznie dotarły na tę górę. Robiła to czyniąc potrójną spiralę z wina wylewanego na dary wokół drzewa, strażnika tego świętego miejsca.

chan003



I kiedy to uczyniła usiadła pod drzewem wpatrując się w światło Księżyca, które oświetliło najpierw jej czoło, potem spłynęło na serce i łono, aż uniosła krańce swojej sukni, by oddać miękkiej trawie swoją miesięczną krew. Krew pierwszego dnia, która pojawiła się zapewnie z powodu tego niezwykłego światła pełni Księżyca. I ta nieznana dotąd praktyka stała się dla niej świętą praktyką dla Gospodarzy tejże przestrzeni. A kiedy tylko jej krew spłynęła do Ziemi, znów usłyszała śpiew, a głos Złotoustej Pani stawał się coraz bardziej wyraźny. Siedząca obok niej duchowa siostra zlękła się tak, że dotknęła dłoni swojej Pani, a ta z ciepłem otuliła jej dłoń szepcząc: nie obawiaj się, ta która nas tu przywiodła, zapewne ucieszy się z naszego przybycia.
Przez kilka minut głos stawał się coraz bardziej wyraźny i obydwie czuły, że ktoś zbliżą się do nich z drugiej, bardziej ciemnej strony góry. Ich oczom ukazał się pełen blasku widok przecudnej urody Kobiety o długich mieniących się złotymi lokami włosów. Na jej głowie widniał diadem, a oczy jej ozdobione były ciemnymi kreskami. Jej suknia była tak szlachetna i mieniła się blaskiem rubinów, jak gdyby utkana była z nieziemskiej materii, a delikatna jaśniejsza niż ich skóra mieniła się blaskiem tysięcy świateł.
Kiedy Kobieta stanęła przed nimi, a pieśń wypływająca z jej ust ustała, obydwie padły na kolana, składając swoje twarze na Ziemi. I wówczas, z Ust Boskiej Pani wydobyły się słowa: witam Ciebie i Twoją duchową siostrę Księżniczko Sahiro, od dawna czekałam już na wasze przybycie. Jestem Inanna, Pani tej góry. Cieszę się, że usłuchałaś głosu serca i wyszłaś na spotkanie. Ale jeszcze bardziej raduje mnie to, że twoja kobieca mądrość, nie splamiona znakami czasu, umie czerpać ze Źródła Kobiecych Matek, a Ty zaraz po przybyciu, złożyłaś właściwy podarunek wszystkim jasnym i ciemnym gospodarzom tego Świętego Miejsca. Twoje łono zostało pobłogosławione przez światło księżyca, a krew płynąca z Twojego kobiecego kielicha spłynęła pod nasz prastary ołtarz. Tak więc i Ty Sahiro przyjęta zostałaś do naszego tajemnego kręgu i zainicjowana na przekaz Kapłanek Inany, której służą jedynie kobiety o mądrym sercu i czystej duszy.
- Teraz możesz stać się prawowitą władczynią tej krainy. Twoje łono urodzi syna, który rozsławi tą ziemię, ale to córka będzie matką nowej zamorskiej dynastii, która sławić Będzie Moc Kobiecych Kapłanek w różnych miejscach Ziemi.
- Jakże mam dziękować Ci, o Pani, za takie wyróżnienie? - zapytała ze łzami w oczach Księżniczka. Kiedy córka Twoja będzie zbliżała się do czasu pierwszego krwawienia, twój orszak niech przybędzie tu wraz z oddanymi wam służebnicami, by złożyć jej pierwszą krew w darze mi, Inanie, Pani tej Góry. A potem wszystkie kobiety z twojego rodu, a także córki twoich przyjaciółek, powiernic i służby będą przyprowadzać tu wkraczające w kobiecość dziewczęta, by zainicjowane zostały w tej świętej przestrzeni na nowy czas w swoim życiu. Dopóki trwać będzie ta tradycja, ród twój będzie żył w miłości, zdrowiu, obfitości i szczęściu. Zaś żyjące na ziemi naszej matki, idąc za Rytuałem, który wprowadzisz, inicjować będą tu swoje córki. Niechaj te, których łona są bezpłodne pielgrzymują tu i tworzą kobiece namioty, by łącząc się z Boginiami prosiły o błogosławieństwo dla swojego łona. Niechaj te, których porody są trudne przybywają zawczasu w to miejsce, by w otoczeniu Kobiecej Góry porodom ich towarzyszyły, zarówno ziemskie, jak i Boskie Akuszerki. By tradycja błogosławieństwa dziewczynek rozeszła się z tego miejsca w świat.
- To Ty, przyszła Królowo niesiesz w sobie sekret tego przekazu, który na twoje barki składam.

I wówczas Księżniczka zdjęła ze swojego serca drogocenny naszyjnik, który dała jej na drogę matka mówiąc: to ta, z której łona wyszłam za mą mocą stoi i Tobie Inano ją niosę.
- Nie dla mnie to jest dar, ale dla tego świętego miejsca - powiedziała Inana - zakop ten naszyjnik w Ziemi. I wówczas ziemia rozstąpiła się przed księzniczką, tak że mogła ona bez trudu złożyć w ziemi naszyjnik z szafirów, szmaragdów i rubinów. Przykryła go pulchną wilgotną nieco Ziemią, co zadziwiło ją, ponieważ noc była gorąca, a w miejscu tym od dawna nie padał deszcz. I wtedy jej oczy spoczęły na wielkim płaskim kamieniu, a jej serce poczuło, że właśnie on będzie rytualnym ołtarzem dla dziewic, które tu przybędą. A Inana odparła - Twoje serce prowadzi cię już Boską ścieżką Księżniczko Sahiro, nie obawiaj się więc jego głosu. Z łatwością przeniesiecie ten wielki kamień, by uczynić z niego ołtarz. I tak też się stało. Księżniczka wraz z wierną służącą podeszły, by podnieść ogromny kamień, wĻwczas okazało się że w ich rękach jest on lekki niczym zwój drogocennego jedwabiu. Tak więc, przykryły nim naszyjnik, ustanawiając tym samym dziewiczy ołtarz. A Inana spojrzała na nie, błogosławiąc je swoim uśmiechem i dłońmi. Na koniec powiedziała - zostawiam wam swoją pieśń mocy, która brzmieć będzie w Waszych sercach, a odtąd będzie to pieśń córek i matek które udają się w tą świętą przestrzeń na Inicjację.
Księżniczka wraz ze swoją towarzyszką pochyliły się w pokłonie, a Inana opuściła je tak tajemniczo jak i przyszła z pieśnią na ustach.
Obydwie jak zaczarowane wpatrywały się jeszcze w księżyc, modliły, śpiewały i płakały, a potem znużone dały się ukołysać szumiącemu drzewu do snu.

Rano w obozie zapanował rwetest, żołnierze przeszukiwali nerwowo teren, pozostałe służące płakały, nie wiedząc, gdzie zniknęła ich Pani. Przełożony straży, który osobiście obiecał jej ojcu dbać o to, by córce nie spadł włos z głowy, nie mógł pojąć gdzie jego pani zniknęła bez śladu.

Nagle w świetle przedpołudniowego słońca ujrzeli przed sobą księżniczkę, która z radością w sercu i nieznaną pieśnią na ustach schodziła ze stromej góry, a ostre krzewy, które rano poraniły łydki straży rozchylały się przed nią, aby mogła bezpiecznie dotrzeć na dół.

Wszyscy padli na kolana, widząc w tym Boski znak. A gdy zeszła na dół, patronujący strażnik spojrzał w jej oczy, widząc w nich nieznany mu dotąd blask dojrzałego kobiece piękna, przed którym ukłonił się nie śmiąc pytać, co stało się z drogocennym naszyjnikiem, który w wianie ofiarowała jej matka.

- Wiem o co chcesz pytać, odpowiem Ci sama - powiedziała księżniczka - to Pani tej góry zaprosiła mnie na jej szczyt. To święte wzgórze Pramatki i żadnemu mężczyźnie nie wolno tu wchodzić. Dlatego nieszczęśni strażnicy, łamiąc to nie znane im prawo, boleśnie poranili swoje łydki cierniami.

 

chan003

 

- Niechaj tradycją odtąd stanie się, że żaden z was, mężczyzn, nie dopuści się skalania swoją stopą Góry Boskiej Matki.

- Tak też będzie, o Pani - powiedział pełen zadziwienia dojrzały już żołnierz, który niejedno w swoim życiu widział. Równolegle, patrzył jak na jej słowa, słońce ustawiło się wprost za jej głową, czyniąc jej aurę wręcz oślepiającą swoim blaskiem i nie zapytał o nic więcej.

I w ten sposób Księżniczka wniosła w swoim wianie nowemu mężowi Tradycję Powierzania Dziewic Boskim Matkom na świętych górach, a jej mądrość towarzysząca niezwykłej urodzie, która opierała się znakom czasu, uznana została przez lud za świadectwo oddania Inanie dotychczas tradycyjnie czczonej od pokoleń przez kobiety z ludu jej męża. Odtąd i matki i córki wędrowały w jedyną znaną tylko im tajemną podróż na Górę, by w radości tańca, obfitości darów ofiarowywać swoją pierwszą, dziewiczą krew Inanie. A góra ta stała się Górą Kapłanek prastarej żeńskiej tradycji.

Przekaz Marii Magdaleny spisała Wioletta Tuchowska - WELLA

 

Monika S.: Wiola, dostałam przekaz Marii Magdaleny i aż się popłakałam. To jest to, co zawsze czułam i czego szukałam u swego mężczyzny, tej jedności, harmonii, dotyku i ciepła miłości. Niech się stanie!

 

Anna P.: Dziękuję za przesłany przekaz Marii Magdaleny - przeczytałam jednym haustem. Miałam ciarki na całym ciele i czuję, że przemawia do mnie, do mojego serca!

 

Małgorzata H.: Jestem poruszona tym pięknym przekazem. Serdecznie dziękuję, że dzieli się Pani z nami - kobietami wspaniałą historią, misją Marii Magdaleny.

 

 

Kontakt

Skontaktuj się

telefon

+48 510 051 324

email

adres

Przyjmuję w gabinecie w centrum Warszawy.
Udzielam porad online przez: telefon, Skype, WhatsApp, FaceTime.

Możesz też skontaktować się przez formularz kontaktowy lub dopisać się do newslettera.