Mistyczna Brama

borelioza vt

Internet roi się od informacji na temat różnorodnych sposobów przeciwdziałania oraz leczenia boreliozy. W tym tekście, podzielę się z wami moimi doświadczeniami na temat tej groźnej choroby, jakiej doświadczyłam w jednej z jej najtrudniejszych form czyli neuroboreliozy. Zarysuję wam tę historię od 217 roku. W zasadzie nie pamiętam nawet ukąszenia kleszcza, tylko pajęczaka który po zabiciu krwawił. Wakacyjne słońce pogorszyło mój stan, podczas spacerów kołowało mi się w głowie, miałam zaburzenia równowagi, było mi niedobrze i bardzo się męczyłam. Najchętniej wychodziłabym na powietrze dopiero po zmroku. Czując się coraz gorzej zwróciłam się o pomoc do koleżanki, wybitnej naturoterapeutki Małgorzaty Worsztynowicz. Gdy się do niej zgłosiłam miałam już dodatkowo: zaburzenia rytmu serca, obolałe i sztywne mięśnie, byłam ogromnie przemęczona, miałam kłopoty trawienne, zastoje wody w organizmie, kłopoty ze snem, problemy z koncentracją i tzw, mgłą umysłową, kiepską tolerancję na pogodę. Z dnia na dzień czułam się coraz bardziej słaba i zmęczona. Małgorzata powiedziała mi, że mam boreliozę i skłoniła mnie do tego, abym potwierdziła swą diagnozę medycznie. Zdecydowałam się więc położyć do szpitala. Ze względu na remont oddziału wewnętrznego w naszym szpitalu, przyjęto mnie na kardiologię. Jednak jak to w szpitalach bywa, mimo sugestii i próśb o wykonanie mi testu na obecność boreliozy, mój lekarz prowadzący oraz pani ordynator ignorowali moje prośby. Nawet, kiedy proponowałam, że mogę zapłacić za ten test sama, mówiono mi, że przesadzam, bo to mogą być objawy menopauzy. Kiedy miałam nietypowe objawy krążeniowe i nie mogłam zasnąć na leżąco, pani ordynator próbowała nawet wmówić mi zaburzenia psychiczne. Ponieważ moich objawów nie dało się sklasyfikować jako typowo kardiologiczne i okazało, się że w dużej mierze byłam lekooporna, wykonano mi podstawowy test na boreliozę. Test Elisa, który mi wykonano, który jest jak mówią wiarygodny tylko w pięćdziesięciu procentach, na szczęście u mnie potwierdził u mnie boreliozę. Przy wypisie „skruszona” ordynator powiedziała, że borelioza wiele wyjaśnia i zaleciła mi szybką wizytę u znajomej ds. chorób zakaźnych. Do której udałam się już po telefonicznej konsultacji z moją kursantką, wspaniałą lekarką wewnętrzną z wieloletnim doświadczeniem Dr Marią.
Dr Maria podpowiedziała mi, abym zdecydowała się na leczenie azytromycyną. Antybiotyk ten można podać w trzech dawkach, po jednej w tygodniu. Maria mówiła, że czasami udaje się nim wyleczyć chorobę przez trzy tygodnie. Polecona mi Pani doktor do której niezwłocznie się udałam, potwierdziła obecność wczesnej boreliozy testem Western Blot. Oświadczyła też, że azytromycyna jest antybiotykiem, jaki stosuje się na końcu długiej listy oficjalnych wytycznych w leczeniu neuroboreliozy. Na moje szczęście zastosowanie azytromycyny u mnie było u mnie „strzałem w dziesiątkę”. I choć niestety sam antybiotyk, wywołał problemy gastryczne, mój stan zaczął się poprawiać. Przede wszystkim zaczęłam spać znacznie lepiej, co też znacznie ograniczyło moje stany depresyjne.
Było to moje pierwsze małe zwycięstwo w tej skomplikowanej i oficjalnie nieuleczalnej chorobie.

Zioła, zapper, Joalis i biorezonas
Każda choroba jest wielkim nauczycielem, ta trwała kilka lat i spowodowała, że zaczęłam korzystać z różnych metod. Jedną z moich ulubionych stało się picie ziół takich jak vilcacora, nalewki z korzenia szczeci. Stosowałam czystek jaki, aby zadziałał na borelię trzeba parzyć specyficznie na mleku, co dawało okropny smak. Czego się jednak nie robi się dla zdrowia.
Martwiło mnie, to jak neuroborelioza podziałała na moje ciało, co najlepiej było widać podczas regularnych treningów jogi. Ta choroba spowodowała, że me ciało stało się sztywne i obolałe. Ćwiczenia jogi, jakie dotąd wykonywałam, stały się się dla mnie trudnych a niektóre wręcz niewykonalne. Czułam to tak, jakby me mięśnie i powięzi nagle się skurczyły, co bardzo mnie stresowało. Miałam poczucie braku władzy nad ciałem, było mi przykro, że uwsteczniłam się ruchowo. Podczas dotychczas łatwych asanów nie raz towarzyszył mi ból.
Znając swą tendencję do grzybic wewnętrznych, wiedziałam, że nie mogę polegać jedynie na antybiotykach. Choć w pewnym momencie przyjmowałam nawet antybiotyki w kroplówkach, ich zastosowanie powodowało, ogromne spustoszenie w organizmie, zagrzybienie oraz osłabienie, jakich skutki leczyłam potem długie miesiące. Dlatego postanowiłam szukać dalej.
Do czasu boreliozy z większością moich problemów zdrowotnych świetnie radził sobie zapper, ze srebrnymi kulami. Działając odpowiednimi częstotliwościami prądu zapper skutecznie pomagał mi pozbyć się bakterii, wirusów, pierwotniaków, grzybów czy pasożytów, jednocześnie witalizując ciało. Ku mojemu zaskoczeniu w przypadku boreliozy zapper nie tylko, nie skutkował, ale zaostrzał objawy neurologiczne. Po jego zastosowaniu odczuwałam nieznośne pobudzenie układu nerwowego. Najprawdopodobniej Medik- Zapp po prostu drażnił bakterie, jakie wychodziły z ognisk i zaczynały krążyć po moim ciele. Ja zaś odczuwałam ogromne przeciążenie, rozdrażnienie, jakie zmieniało się w przygnębienie i zmęczenie. Domyślając się, że na tym etapie zapper mi nie pomoże, włączyłam w swoje leczenie diagnostykę aparatem Salvia. Skonstruowanym pod metodę Dr Jonasa, czeskiego lekarza, jaki stworzył preparaty detoksykacyjne, dzięki którym, można usunąć patogeny z ich ognisk. Dedykowanym na boreliozę preparatem jest Spirobor, w postaci kropel jakie można przyjmować doustnie lub wcierać je w skórę. Wiedziałam, jednak, że preparat ten potrzebuje stosować długo więc zdecydowałam się włączyć w swe zdrowienie biorezonans. Jaki wykrył w moim ciele konifekcje boreliozy, czyli obecność spowodowanej pierwotniakami babeszjozy oraz bakteryjnej bartonelli. Na przestrzeni kilku miesięcy odbyłam wiele sesji biorezonansu. Powoli tracąc wiarę w to, że pojawi się pożądany efekt. Przy końcu za długiej serii zabiegów borelioza, na szczęście zaczęła odpuszczać.

borelioza 1

Cukier – cichy zabójca
Ogromnym szczęściem w tak wielkim problemie, jest posiadanie mądrych przyjaciół jacy dzielili się ze mną swoim doświadczeniem. Agnieszka jaka przeszła wiele lat wcześniej tak ciężką boreliozę, przy której sama czołgała się po podłodze, wymiotując, gdy zjadła coś innego niż eko marchewkę z olejem i przesypiając kilkanaście godzin dziennie. Poradziła mi, abym odstawiła z diety cukier. Jak wiadomo, jest to ogromnym wyzwaniem, bo jest on dodawany praktycznie wszędzie. Zaczęłam więc samodzielne gotować, co w przypadku braku sił do działania, było nie lada wysiłkiem. Ograniczyłam także cukry obecne w wielu owocach. Po kilku miesiącach dietetyczne restrykcje przyniosły swój fajny efekt w postaci spadku masy ciała oraz znacznie lepszego samopoczucia. Niezbyt popularną jeszcze prawdą jest to, że cukier jest znakomitą pożywką dla praktycznie wszystkich patogenów, bakterii oraz wirusów. Tak więc, usunięcie go z diety, powoduje, że nawet tak inteligentna i obdarzona świetną umiejętnością przetrwania bakteria, jaka potrafi przez lata być w uśpieniu. Przy konsekwentnym trzymaniu się diety bezcukrowej w końcu umiera.

Zdrowa wątroba to zdrowe ciało
Kolejnym krokiem naprzód było zastosowanie oczyszczeń wątroby. Jedna z poleconych mi doświadczonych lekarek naturalistek, widząc me wyniki stwierdziła, że gdyby antybiotyki miały mi pomóc zrobiły, by to już dawno. Oceniła, że borelia „nie odpuszcza’, tak długo ze względu za osłabienie wątroby oraz złogi woreczku żółciowym. Zaleciła mi więc jej oczyszczenie metodą dr Małachowa. Stosowałam, tę metodę wcześniej. Dlatego lewatywy i oczyszczenie wątroby gorzką solą oraz olejem z oliwek połączonym z sokiem z cytryny, nie sprawiło mi to wielkich problemów. Przyniosło dobre efekty w postaci poprawy mojego stanu.

Ozon – skuteczny choć kontrowersyjny
Jedną z ostatnich metod jakie zastosowałam były kroplówki z ozonem, jakie wykonywałam w prywatnych klinikach. I choć przyniosły one dobry efekt co, mnie niezmiernie cieszyło. Miały one też swe skutki uboczne. Niestety ozon sprawia, że żyły sztywnieją i stają się na jakiś czas niedrożne, więc trzeba szukać nowych żył, co w zabiegach nie pomaga. Na szczęście mimo efektów ubocznych kroplówki ozonowe bardzo dobrze zredukowały aktywność boreliozy oraz związanych z nią koinfekcji. Co wieńczyło kilkuletnie zmaganie się z boreliozą.
Czasami w wakacje objawy boreliozy wracają. Choć nie potwierdzają tego medyczne testy według, których stężenie bakterii we krwi jest zbyt niskie. Znając specyfikę swego organizmu wiem, że jestem szczególna i to, co dla innych jest niezauważalne dla mnie może być problemem. Znajduje jednak coraz to nowe rozwiązania. Nie dawno odkryłam zioła o nazwie: pszeniec. Profesor Różański poleca różne jego odmiany jako skuteczne w radzeniu sobie z borelią. Zebrać go można tylko samodzielnie, co z radością zrobiłam na Podlasiu.

Dlaczego ugryzł mnie chory kleszcz

Patrząc z perspektywy czasu na ilość dodatkowych doświadczeń i pogłębienie wiedzy, jestem bardzo wdzięczna, za tę trudną ale i bolesną naukę. Zwłaszcza za zmianę stylu życia i dietę do jakiej mnie skłoniła. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie podsumowała tego tekstu tym, co jest dla mnie najważniejsze. O zachorowaniu decydują czynniki psychiczne. Kleszcz, meszka, komar, czy pchła działają na naszą podświadomą potrzebę wycofania się z życia. Zainfekowany owad gryząc nas, pomaga nam zrobić sobie przerwę od narzuconego sobie tempa życia. Potwierdza to psychosomatyka i totalna biologia.
W moim przypadku moja intuicja wyraźnie podpowiadała mi, abym odpuściła wieczór panieński u moich klientek na jakimi miałam uświetnić ezoterycznymi atrakcjami. Pracując wcześniej z przyszłą Panną młodą wiedziałam, że jest w bardzo trudnej sytuacji emocjonalnej a będąc w głębokiej depresji impreza ta, będzie wymagała ode mnie znacznie większego nakładu sił. Jakich ze względu na przemęczenie nie miałam. Było mi jednak głupio wycofać się, ze względu na to, że zaprosiła mnie na nią moja wierna klientka z jaką regularnie pracowałam. Więc robiąc to wbrew sobie, pojechałam na imprezę podczas której ukąsił mnie kleszcz, zwalniając tempo mego życia. Pajęczak, był więc tylko wykonawcą mej podświadomej chęci dania sobie prawa do odpoczynku.
Ta mała i sprytna bakteria nauczyła znacznie większego szacunku do siebie i komunikacji z duszą. Językiem duszy jest ciało, przez nie wysyła nam wiadomości – choroba jest jej prośbą o zmianę. Przez te lata moja dusza nauczyła mnie nowych prostych technik oddechowych, zmotywowała do regularnych medytacji, uśmiechu nawet wtedy, kiedy jest naprawdę kiepsko. Dzięki niej doceniłam chodzenie po rosie, regularne ćwiczenia przed jakimi wiele lat się ociągałam, zmianę diety, zaczęłam ograniczać korzystanie z fal GSM. Rozpoczęłam regularne sesje z kamertonami, jakie pięknie podnoszą me wibracje a także oczyszczają i leczą. Przede wszystkim jednak wzmocniła się ma pogoda ducha i wiara w to, że moja dusza jest potężna i potrafi poradzić sobie z większością problemów, także z maleńkimi bakteriami. Wyrażenie wdzięczności swemu chorobie oraz mądremu ciału, jest ważnym czynnikiem zdrowienia, jaki podnosi naszą odporność.
Dzięki mądrości jaką dała mi ta choroba, teraz sama pomagam osobom jakie mają problemy z boreliozą i innymi trudnymi schorzeniami.

borelioza 2Pszeniec gajowy zwany też leśnym

Wioletta Ewa Tuchowska 10.2024

Kontakt

Skontaktuj się

telefon

+48 510 051 324

email

mistycznabrama@gmail.com

adres

Przyjmuję w gabinecie w centrum Warszawy.
Udzielam porad online przez: telefon, Skype, WhatsApp, FaceTime.

Możesz też skontaktować się przez formularz kontaktowy lub dopisać się do newslettera.